Wrocław | Kłodzko | Wirutalny Dziekanat

PROJEKT MUDIPLAT

Przeczytaj relację naszych uczestników projektu MUDIPLAT

                 „Reprezentanci WSZ Edukacja wyruszyli z Wrocławia wcześnie rano, a projekt rozpoczął się w południe. Bazą była wieś Lisek w Czechach. Rozpoczęliśmy od przejścia przez długą baterię testów  i pomiarów (odbywały się we wszystkie dni trwania kursu), każdy otrzymał także formularz służący do automonitoringu, który mieliśmy wypełniać na polecenie koordynatorów. Telefony zostały zapakowane do kopert, zaklejone i miały pozostać tam aż do zakończenia kursu – tak oto zostaliśmy pełnoprawnymi survivalowcami w trybie offline. Prze cały czas nosiliśmy swoje plecaki z całym ekwipunkiem. Zostaliśmy także poinformowani o tym, że będziemy wystawieni na konfrontację z niedostateczną ilością snu czy informacji.

                Przed uczestnikami stało wiele wyzwań, począwszy od przejścia z bazy na przydrożne pole i rozbicie tam wieloosobowego, wojskowego namiotu czy przygotowania miejsca na ognisko. Zostaliśmy podzieleni na grupy, każda miała nazwę i lidera. Po położeniu się spać, do namiotu weszło kilkoro z organizatorów z komunikatem: Zbierajcie rzeczy i ruszajcie! Czekał nas nocny marsz na orientację, a kolejnej nocy powrót na bazę tą samą trasą. Zanim jednak wracaliśmy, mogliśmy przespać się kilka godzin. Kolejnego dnia naszym celem była wspinaczka w stylu Via Ferrata, a w międzyczasie ćwiczenia logiczne i pamięciowe i biegi na czas. Po zakończonych zadaniach i powrocie do tymczasowej bazy kolejne testy, ale i przerwa na kawę i gry logiczne w zespołach. Konieczna była współpraca i wspieranie siebie nawzajem, fizycznie i mentalnie  – np. po nagłej pobudce, marszu „nie wiadomo gdzie”, bez wiedzy, co będzie się działo dalej – morale grupy mocno spadły. 

             Ostatni dzień, po powrocie na bazę i nocy przespanej w dużo bardziej komfortowych warunkach, upłynął na ostatniej kolejce testów oraz nauce różnych technik relaksacji. Najciekawsze było jednak dopiero przed nami, ponieważ w rozpalonym ognisku rozgrzewały się kamienie, które posłużyły za serce polowej łaźni. Cały rytuał/ceremonia trwała 4 godziny, podczas której siedzieliśmy w kole, blisko siebie, a w dole na środku namiotu żarzyły się rozgrzane do czerwoności kamienie, które od czasu do czasu były polewane wodą. Co ciekawe, ostatecznie wielu uczestników uznało tę ostatnią część za najbardziej ekstremalną część kursu. Temperatura momentami wydawała się niemożliwa do wytrzymania… i właśnie. 

               Ogromną wartością przejścia całego kursu X-tream Management było zdanie sobie sprawy, że człowiek jest w stanie zrobić więcej, niż podpowiada mu umysł. Zdanie „już nie dam rady!” pojawiało się w głowach uczestników wielokrotnie. Mimo to kurs został przez większość z nas ukończony. Cel, jakim było zmuszenie uczestników do radzenia sobie z własnymi ograniczeniami i słabościami niewątpliwie został osiągnięty, a każdy wrócił do domu z wieloma przemyśleniami na swój własny temat. Choć na finałowej kolacji wiele osób było szczęśliwych, że „już koniec”, to jednocześnie spontanicznie wszyscy wyrażaliśmy swoją wdzięczność za całe to doświadczenie, dziękowaliśmy innym  za zaangażowanie i wspólne przeżycia. Z perspektywy czasu możemy stwierdzić, że warto raz doświadczyć ekstremum, by docenić codzienność i doświadczyć tego, że możemy więcej, niż myślimy.”

– Karina i Mirek

FOTORELACJA

Zobacz zdjęcia z tego wydarzenia!